Uwielbiam australijskie kino, bo jednym z jego najlepszych bohaterów jest pejzaż. I nawet jak czasem nie ma na co popatrzeć, zawsze pozostaje natura. Tu jest ciekawa akcja, dwie zagadki kryminalne i wszystko, co potrzebne do stworzenia dobrego filmu w tym gatunku. O ile rozwiązanie zagadki z teraźniejszości wydaje mi się mocno naciągane, o tyle historia z retrospekcji prezentuje się zacnie. Niestety, dla kogoś, kto uznaje upał za śmiertelnego wroga, ten film pada w detalach. Dzielny Bana jest impregnowany na temperaturę, bo tylko w jednej scenie ma lekko zroszone potem czoło, ramiona zawsze suche jak piekielne otoczenie, śpi w koszulce, a poza tym tylko w jednej scenie chodzi wentylator. Zbyt znośna ta susza dla głównego bohatera. Reszta całkiem niezła.